*Oczami Chloe*
-Dzisiaj piątek! - krzyknęłam najgłośniej jak umiałam.
Tak cieszyłam się bo za trzy miesiące będę miała w końcu swoje 18-naste urodziny, będę mogła uciec stąd z tej męczarni, a poza tym zaraz weekend. O nie weekend, zapomniałam, że idę z Al na koncert one direction, nie cierpię ich, a to coś co grają nie można nazwać muzyką!
-Chloe wstawaj, śniadanie!-krzyknęła Sara, czyli nasza służąca zastępuje mi mamę co miłe z jej strony
-Już idę!-krzyknęłam, chociaż tak naprawdę byłam jeszcze w łóżku.
Na śniadanie była jajecznica i parówki. Ucieszyłam się bo był to mój ulubiony zestaw jedzeniowy. Tego dnia (chociaż przed koszmarnym weekendem) miałam dobry humor. Ale w pewnym momencie wpadła Elizabeth- moja macocha i wszystko musiała zepsuć, powiedziała:
-Chloe moja ty łabuziareczko...
-Nie mów tak do mnie wredna babo!- wrzasnęłam
-Chloe!-uprzedziła mnie Sara
-Przepraszam-mruknęłam pod nosem-No co masz mi takiego ważnego do powiedzenia?-zapytałam
-Ja i twój tata wyjeżdżamy do Paryża na 6 miesięcy. Hahahahah- zaczęła się śmiać a mi opadła szczęka, byłam pewna, że to ona wymyśliła ten wyjazd
-Ale ja za 3 miesiące mam 18-naste urodziny, tata musi na nich być!-wrzasnęłam
-Oj nie martw się kotku przyślemy ci pocztówkę.-powiedziała zadowolona, po czym poszła do łazienki, pewnie pindrzyć sobie nosek. Wściekła pobiegłam do pokoju, patrząc czy nikt mnie nie widzi rozpłakałam się. Nie lubię gdy inni widzą jak płaczę, chcę żeby myśleli, że jestem twarda i że nic mnie nie złamie. Po chwili zobaczyłam, która jest godzina miałam jeszcze 20 minut do pierwszego dzwonka na lekcje. Szybko ubrałam się w czarne rajstopy, bardzo krótkie spodenki i założyłam bluzkę na pogrubionych ramiączkach, którą wepchnęłam lekko w spodenki. Wyprostowałam włosy, umalowałam oko eye-linerem i nałożyłam przezroczysty błyszczyk. Szybko wzięłam torbę i wybiegłam z domu.
-Uff.-powiedziałam gdy weszłam do szkoły przed pierwszym dzwonkiem. Popatrzyłam na plan, żeby sprawdzić jaka mam lekcję.
-Wf -usłyszałam głos Allison i odwróciłam się.-Hej, a ty co taka smutna masz oczy jakbyś płakała.-tylko ona wiedziała o moich chwilach słabości-Nie mów, że Elizabeth znowu coś wymyśliła.
-Niestety tak... Jak ja tej suki nienawidzę!Oznajmiła mi dzisiaj, że wyjeżdża z moim tata na 6 miesięcy do Paryża- powiedziałam z kwaśną miną.
-Ale przecież ty...-powiedziała Al, wiedziałam, że chodzi jej o moje urodziny.
-No właśnie! Powiedziała, że wyśle mi pocztówkę. Rozumiesz to jak ja jej nie cierpię, psuje mi całe życie.-powiedziałam prawie płacząc.
-Chloe nie martw się wymyślimy coś, może zaciągniemy tutaj twojego tatę... Ale wiem co ci poprawi humor. Teraz wf będziesz mogła się zemścić na Claudi za ostatnie.-powiedziała uśmiechnięta. Wiedziała jak mi poprawić humor, poszłyśmy do szatni stała już tam... Claudia, jak patrzyłam na jej sylikonowy biust i legginsy z push-up'em na tyłku to chciało mi się rzygać.
-Proszę, proszę kto przyszedł Chloe kochana już się bałam, że się nie zjawisz- powiedziała szczerząc się.
-Bać to ty się możesz jak będziemy grały w siatkówkę. Tylko uważaj, żeby ci push-up z tyłka nie wyleciał jak będziesz piłkę odbijała.-powiedziałam i poszłam się przebrać. Jak myślałyśmy grałyśmy w siatkówkę. Jest to moja ulubiona dyscyplina sportu. Już się zastanawiałam jak dopiec Claudi. Stałyśmy naprzeciwko siebie pod siatką. Koleżanka podbiła piłkę, a ja miałam piękną pozycję na ścinę. Podskoczyłam jak najwyżej umiałam i walnęłabym dokładnie w czubek głowy Claudi, ale dziewczyna przewidziała co chcę zrobić i wychyliła się do mnie tyłem, piłka walnęła w jej gruby tyłek, a push-up przesuną jej się do przodu. Wszyscy się z niej śmiali, a do tego jedna z dziewczyn, która nie ćwiczyła nagrała całą sytuację po czym wrzuciła to na wszystkie możliwe strony internetowe. To była piękna zemsta.
-Jeszcze zobaczysz dziwko!-krzyknęła z nadal przekrzywionym push-up'em i udała się do szatni.
-Pierdol się!-odkrzyknęłam
-Chloe nie wyrażaj się tak w szkole.-upomniała mnie trenerka.
Reszta wf przebiegła w miarę dobrze, oczywiście cała szkoła miała już na komórkach filmik z "wypadkiem" Claudi.
-Hej mała.-powiedział Gary, mój kolega.
-Hej-powiedziałam zadowolona, lubię Gary'go
-Świetnie to rozegrałaś, no wiesz na wf'ie- powiedział szczerząc się do mnie i łapiąc mnie za tyłek.
-Gdzie z tymi łapami kolego, też widziałeś już filmik-powiedziałam uradowana
-A kto nie widział, kobieto ty to masz klasę. Pomyślałem sobie, że może poszlibyśmy gdzieś razem-powiedział bawiąc się moimi włosami.
Zaczęłam się zbliżać do jego ust, widziałam, że ma ochotę na pocałunek po czym szepnęłam-Daruj sobie kotku.
Zadowolona odeszłam. Reszta dnia odbyła się bez spotykania Claudi może poszła do domu... Nieważne. Lekcje skończyły się o 17.10. Była zima więc było ciemno. Do domu wracałam na piechotę. W pewnym momencie poczułam, że ktoś na mnie wpadł po czym ujarzmił mnie mocny ból w nogach. Leżałam na ziemi, a na mnie leżał chłopak w kapturze i okularach przeciwsłonecznych. Co mnie zdziwiło.
-Złaś ze mnie!-wrzasnęłam wkurzona
-Przepraszam nie chciałem, pomóc ci wstać?-zapytał chłopak
-A co myślisz, że leżę tak tutaj bo mi wygodnie?-wrzasnęłam
-Spokojnie, spokojnie już ci pomagam.
-Auuu.-wrzasnęłam.-Strasznie mnie boli noga nie dojdę do domu- byłam bliska załamania, najchętniej walnęłabym go ale się powstrzymałam.
-Emm... No cóż to ja....
-Chyba mnie tu debilu nie zostawisz-wtrąciłam mu.
-Nie mogę cię... zanieść?-spytał chłopak. Nie podobał mi się ten pomysł, ale strasznie bolała mnie kostka.
-Okey.-powiedziałam ciszej
Chłopak wziął mnie na ręce i powiedział- Gdzie mieszkasz?
-Na Kendel street.- warknęłam
-O to dobrze się składa, bo ja mieszkam ulicę w bok-powiedział uradowany, ale mnie to wcale nie cieszyło, nie wytrzymałabym gdybym jeszcze raz spotkała tego gościa.
-Po co ci okulary przeciwsłoneczne, jest ciemno.-zapytałam zaciekawiona
-Emm, no bo emm.. lubię je.. bardzo- powiedział jąkając się
-Mhmm-odpowiedziałam, zastanawiając się co ukrywa. Nie mogłam się powstrzymać i szybkim ruchem zciągnęłam chłopakowi okulary. Kogoś mi przypominał.
-Ej-wrzasnął chłopak- Oddawaj je!
-Sory wyrzuciłam je gdzieś na śnieg-oznajmiłam chłopakowi nadal zastanawiając się kim jest
-Oszalałaś-pierwszy raz wrzasnął- I co zadowolona, pewnie chcesz autograf!- znowu krzyknął
-O co ci chodzi! Nie znam cię idioto! Czekaj ty jestes jednym z tych pedałów... Jak oni tam są... One direction!-krzyknęłam, że wszyscy na ulicy popatrzyli się na nas
-Ciszej-warknął. Doszliśmy do mojego domu. Chłopak postawił mnie na ziemię.- A tak wogóle...
-Nazywam się Chloe-wtrąciłam- A ty?
-Serio mnie nie znasz?-powiedział zdziwiony-Louis- uśmiechnął się, chyba chciał mnie"oczarować"- No więc Chloe nie jesteśmy pedałami- Uśmiechnął się, zbliżył po czym powiedział- Mogę ci to udowodnić.
-Nie dzięki...- powiedziałam po czym zaczęłam kuśtykać w stronę drzwi
-Ale jak to tak bez pożegnania po czym zaczął podchodzić i chyba chciał mnie przytulić.
-Spadaj!-warknęłam i weszłam do domu. Jak myślałam, że jutro będę na jego koncercie rzygać mi się chciało.
-Co się stało?-zapytała Sara
-Szkoda gadać.-poszłam na górę wziąć ciepłą kąpiel. Przed snem zadzwoniłam do Al i opowiedziałam jej wszystko, nie mogła się już doczekać koncertu, a ja wręcz przeciwnie. Pożegnałyśmy się po czym prawie odrazu zasnęłam.
Proszę jeśli rozdział wam się podoba komentujcie go to daje mi aspiracje do nowego rozdziału :) Dziękuje z góry.
Dalej. <3
OdpowiedzUsuńJuż czytam następny rozdział o.O to serio ciekawe :-)
OdpowiedzUsuń